Tak blisko A-klasy Orzeł jeszcze nigdy nie był, jednak przed nami nadal daleka droga... Nasza przewaga nad wiceliderem z Długołęki jest w tym sezonie bezdyskusyjna - wygraliśmy oba pojedynki. Jesienią byliśmy górą 4:2, zaś w tej rundzie zwyciężyliśmy 2:1 (1:0).
Przed meczem było wiadomo, że będzie to niezwykle trudne spotkanie. Drużyna Długołęki 2000 radzi sobie w tym sezonie bardzo dobrze, a liczba punktów, jaką udało im się dotąd uzbierać, z pewnością nie jest dziełem przypadku. Po przyjeździe do Kamienia, gdzie nasi sąsiedzi z ligowej tabeli rozgrywają swoje mecze w roli gospodarza, przekonaliśmy się, że będzie niezwykle ciężko również dlatego, bo stan boiska jest wręcz tragiczny. Gorszym obiektem mogła się dotąd pochwalić jedynie Tęcza Brzezia Łąka, której boisko jest obecnie poddane renowacji i dlatego w rundzie wiosennej grają w pobliskich Śliwicach.
Z okazji tego, iż był to dla nas jeden z najważniejszych meczów w obecnym sezonie, kilka dni przed meczem podjęliśmy decyzję, aby w Dolnośląskim Związku Piłki Nożnej poprosić o obecność aż trzech sędziów (główny + asystenci).
Mecz zaczął się od odważnych ataków obu drużyn, jednak gospodarze w pierwszej połowie wręcz w ogóle nie zagrozili naszej bramce. Za to Orzeł powinien do przerwy prowadzić wyżej, niż tylko 1:0. Doskonałych sytuacji nie brakowało. Już w pierwszych minutach Marek Masalski oddał potężny strzał na bramkę przeciwników, ale piłka zatrzymała się na poprzeczce. Po chwili udało nam się wyjść na prowadzenie. Dawid Świątek po podaniu Marka Masalskiego silnym strzałem z linii pola karnego nie dał żadnych szans bramkarzowi gospodarzy. Kilka minut później z okolic końcowej linii boiska Radosław Jasiński dośrodkował piłkę wprost na głowę Marka Masalskiego, jednak ten, będąc zupełnie niepilnowany, nie potrafił oddać celnego strzału w światło bramki naszych rywali. Długołęka 2000 próbowała gry z kontrataku, jednak nie przynosiło to żadnych efektów. W pierwszej połowie świetną okazję miał jeszcze Dawid Świątek. Po ominięciu golkipera przeciwników, wydawało się, że wystarczy jedynie skierować piłkę do pustej bramki. Ta niefortunnie podskoczyła na kępie i spowodowała, że nasz najlepszy snajper nie miał możliwości, by czysto trafić w piłkę. Pierwsza połowa zakończyła się naszym jednobramkowym prowadzeniem.
Od początku drugiej połowy gospodarze zaczęli śmielej atakować, jednak to my stwarzaliśmy groźniejsze sytuacje do strzelenia gola. W jednej z nich Radosław Jasiński fantastycznie podał do Dawida Świątka, jednak ten znów nieczysto trafił w piłkę i wynik nadal nie uległ zmianie. Sytuacja zmieniła się kilka minut później. Zaczęło się od prostopadłego podania Radosława Jasińskiego, który zagrał do Radosława Skawskiego. Ten wpadł w pole karne, zwiódł jednego z rywali i strzałem zewnętrzną częścią stopy uderzył po długim słupku i było 2:0. Wtedy inicjatywę przejęli gospodarze, którzy kilkukrotnie stworzyli zagrożenie pod naszą bramką. Ich ataki wreszcie przyniosły skutek, a gola zdobyli głową po wrzucie piłki z rzutu rożnego. Po tej sytuacji stało się jasne, że musimy zrobić wszystko, aby nie dopuścić do kolejnej utraty bramki. Zaczęliśmy kontratakować, jednak do końca meczu żadnej z drużyn nie udało się zmienić rezultatu meczu.
Stało się jasne, że w tym momencie to my jesteśmy najpoważniejszym kandydatem do osiągnięcia promocji do A-klasy, jednak zostało nam jeszcze kilka meczów i w każdym z nich musimy dać z siebie wszystko, aby zrealizować cel, jaki postawiliśmy sobie przez rozpoczęciem rozgrywek.